Regeneracja naszych sił w drodze do Ferrary nie mogła się oczywiście odbyć bez przeszkód w postaci wzrostu ciśnienia tętniczego:)
Tuż przed stacją końcową miły pan konduktor poinformował nas o konieczności zapłacenia mandatu za brak ważnego biletu na przejazd (oczywiście w języku włoskim). Jak się okazało bilety sprzedawane we Włoszech mają okres ważności 2 miesięcy, a przed wejściem do pociągu należy je skasować w małym żółtym i w dodatku nieoznaczonym kasowniku. Mandat początkowo opiewał na wartość 44 Euro za osobę, ale mój instynkt samozachowawczy podpowiadał, że należy się targować. Ostatecznie uboższi o 5 Euro wysiedliśmy u celu naszej podróży.
Szczęście, że Ferrara to całkiem nieźle oznaczone miasto, bo w zasięgu naszej mapy nie było dworca. Trudno się dziwić bo to całkiem spory kawałek od centrum.
Docieramy do centrum i snujemy się jedną z polecanych przez nasz przewodnik wąską uliczką via Ripagrande, która nie specjalnie nas urzeka, choćby ze względu na stopień zmęczenia.
Postanawiamy obejrzeć główne atrakcje i wracać do Bolonii. W ten oto sposób po krótkiej chwili znajdujemy sie na Piazza Trento e Trieste przy którym znajduje się Cattedrale di San Giorgio z piękną dzwonnicą wykonaną z różowego marmuru oraz piękną renesansową fasadą.
Tuż obok znajduje się Castello Estense, czyli ceglany zamek otoczony fosą, dostępny do zwiedzania dla turystów.
Stwierdzamy, że na dziś wystarczy i wracamy do naszego hotelu w Bolonii, z postanowieniem odwiedzenia Rawenny i Rimini w dniu jutrzejszym.